Pinokio
Wszelkie kwestie związane z Biniem załatwiane będą na sąsiednim blogasku, zatem mogę powrócić do swawolnego i jak najbardziej prywatnego blogowania. Obrazek ni przypiął ni wypiął, bez związku i kontekstu. Zwyczajny Pinokio - kłamczuszek narysowany chyba w roku 1997 (nie chce mi się szukać oryginału, na którym jest data) i pokolorowany kilka lat później. Jakoś nie było okazji nigdzie go opublikować.
Pyszne.
OdpowiedzUsuńTo się dopiero nazywa stracić twarz.
Bardzo fajny pomysł. :)
OdpowiedzUsuńDzięki! "Twarz ma się tylko jedną".
OdpowiedzUsuńI śmieszno i straszno...
OdpowiedzUsuńJak wyżej: super pomysł i wykonanie.
Andrzeju, czarno-biały oryginał Twojego "Pinokia" jest u mnie i widnieje na nim data 1998. Podarowałeś mi go w prezencie, bo jest w czarnym pas partu i antyramie(!) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWitaj w Ojczyźnie! Dzięki za kartki z podróży!!!
OdpowiedzUsuńCałkiem zapomniałem, że podarowałem Ci ten rysunek. Pamięć mam świetną, ale krótką.
He, he, he! Ale rysunek jest naprawdę prima sort i jest głębszy niż się z pozoru wydaje. Fajnie, że poczta włoska sprawnie działa i pocztówki już dotarły. Swoją drogą, tam gdzie byłem, to stada pinokiów wyglądały z każdego kąta:)
OdpowiedzUsuń