Tears in Rain
Umieściłem na blogu nowe okienko, pod które chciałbym, co jakiś czas podpinać wygrzebane w sieci filmiki lub muzykę. Na dobry początek prawdziwa perełka, czyli fragment filmu „Blade Runner”. Podejrzewam, że wszyscy znacie go doskonale, ale to jeden z tych obrazów i jedna z tych scen, które po prostu uwielbiam. Miłych wrażeń!
Moment jest fenomenalny. Absolutny klasyk. Zresztą jak cały film. Na forum gildii przez pewien czas miałem nawet umierającego Roya na avatarze. :)
OdpowiedzUsuńMuzyka Vangelisa też jest świetna.
W ramach ciekawostki, słyszałeś Andrzej o klątwie Blade Runnera? :)
Słyszałem coś o kłopotach, jakie dopadały firmy, których loga pojawiły się w filmie, ale nie wiem, czy właśnie to masz na myśli?
OdpowiedzUsuńNom, o to właśnie chodzi.
OdpowiedzUsuńJeszcze a propos tej sceny to większość tej wypowiadanej kwestii to improwizacja Rutgera. Według scenariusza miała być znacznie krótsza. Ale to pewnie wszyscy wiedzą.
Tym większy szacun dla RH.
OdpowiedzUsuńRidley Scott powiedział kiedyś, że Harrison Ford to idiota, bo nie wie, że zagrał w tym filmie rolę życia, czy jakoś podobnie.
Ridley Scott to w ogóle podobno niezły kawał fiuta i na planie pod koniec wszyscy chcieli mu łeb ukręcić. tę scenę ponoć kręcili już bladym świtem padając twarzami w... no, co tam akurat kto miał pod twarzą, bo Ridley nie popuszczał i chciał zrobić jeszcze jednego dubla, a kolejny deadline był już równie przekroczony jak budżet.
OdpowiedzUsuńGdzie drwa rąbią, tam wióry lecą...
OdpowiedzUsuńCo by się tam nie działo, ważne, że udało się im wszystkim zmajstrować świetny film.
Którą z bodaj pięciu wersji filmu macie na myśli? ;)
OdpowiedzUsuńCałkiem niedawno oglądałem ostateczną wersję reżyserską i to o niej pisałem. Tę z 2007 r. Do kupienia w każdym sklepie z płytami DVD.
OdpowiedzUsuńA pierwszy raz Blade Runnera oglądałem na kasecie VHS z wypożyczalni dawno temu. Nie mam pojęcia jaka to była wersja. :)
Ja mam wersję reżyserską z 2006 roku. Widziałem też inne, ale nie będę się czepiał żadnej. Chciałbym mieć je wszystkie:)
OdpowiedzUsuńTak czy siak, ta scena wyciska łzy przy każdej pogodzie. Dzięki, Andrzeju. Ach budzą się wspomnienia...
OdpowiedzUsuńa tak ogólnie rzecz biorąc. Jaki normalny człowiek próbując przeskoczyć jakąkolwiek rozpadlinę wybija się z dwóch nóg ?
OdpowiedzUsuńSkoczkowie w dal wybijają się z jednej nogi nie bez przyczyny ! niemądry Rick Deckard, niemądry !
@ajanicki Pakiet zawierający wszystkie wersje na raz też jest do kupienia. Ja mam wspomnianą "ostateczną".
OdpowiedzUsuńSwoją drogą na Esensji jest wyczerpujący tekst o BR, a tam o tym monologu w deszczu jest napisane, że miał być znacznie dłuższy (a nie krótszy, jak sugeruje Pharas). Więcej na: http://www.esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=4740
Akurat niedawno sobie przypomnialam film, lykajac go wieczorem myslalam ze jestem tak zmeczona ze zasne i obejze nastepnego dnia... ale przy tym nie dalo sie zasnac:) Dawno nie ogladalam i to przypomnienie tez zrobilo na mnie wielkie wrazenie. I moja ulubiona scena wybrana:) Idealne podsumowanie mnostwa watpliwosci i zawilosci calej kwestii sztucznej inteligencji:)
OdpowiedzUsuńTez ostatnio tak sie zlozylo ze lyknelam ksiazke, nigdy wczesniej nie czytalam, i bardzo sie zaskoczylam az tak wielka rozbieznoscia miedzy filmem. Totalnie inna bardziej dobijajaca, ale rownie warta poswiecenia czasu jak sam film:)
Przepraszam niechce mi sie czytac wczesniejszych komentarzy, wiec mozliwe ze ktos wspomnial. Ale to bodajze jedyny przypadek w historii kina kiedy jedna scena, w wersji rezyserskiej- ta z jednorozcem- zmienila sens calego filmu:)
Pozdrawiam:)
niedawno miałam małe przypomnienie blade runnera i właśnie ta scena jak zawsze zrobiła na mnie niesamowite wrażenie...
OdpowiedzUsuń